środa, 16 sierpnia 2017, 02:36
coto leci
piątek, 11 sierpnia 2017, 23:30
nieszczęścia chodzą klastrami
Nawet jeśli los mnie dotkliwie doświadczał, to zawsze porcjami w granicach moich aktualnych możliwości, nigdy lawiną nieszczęść od czego można tylko zwariować (jak Hiob). Nawet jeśli bywałem przewlekle niezadowolony z siebie, to nigdy aż tak bardzo żeby się powiesić, popaść w alkoholizm albo poddać wieloletniej psychoanalizie. Najwyżej lekka depresja. Miałem więc szansę stopniowo mądrzeć. A może po prostu jestem gruboskórnym chamem. Ale nawet jeśli, to przecież też nie z wyboru. Genetyczne uwarunkowania albo zasługa tych, którzy mnie uczyli i wychowywali.
Wracając do dziełka Berezowa, najbardziej żachnąłem się przy haśle (przytaczam w całości, wytłuszczenie moje): Growth hormones (rBST) Some cartons of milk contain the label “rBST-free”, which means that cows were not injected with a hormone called recombinant bovine somatotropin that causes them to produce more milk. Because you’re not a cow, the hormone does not affect you.
Żachnąłem się, bo choć trochę kiedyś liznąłem fizjologii zwierząt, to akurat nie wiem czy rekombinowana bydlęca somatotropina działa na ludzi czy nie, na pewno nie jest to oczywiste. Np. insulina zwierzęca działa, dopóki nie zrobiono rekombinowanej, podobnej do ludzkiej, produkowanej w drożdżach czy bakteriach używano naturalnej zwierzęcej, zapewne z trzustek bydlęcych, problemem zdaje się nie było to, że nie działała, tylko że — jak wiele obcych białek — może uczulać, szczególnie podawana dożylnie. Gdy pijemy mleko od krów traktowanych białkowym hormonem wzrostu rzecz jasna strawimy ten hormon tak samo jak każde inne białko, jeśli w ogóle jest w mleku (dla porządku dodam, że są też białka niestrawne, np. priony albo zwykła keratyna). Doustnie przyjęty hormon białkowy nie będzie więc działać, zupełnie niezależnie od tego, że faktycznie nie jesteśmy krowami. Teraz sprawdziłem, rekombinowany bydlęcy hormon wzrostu podobno rzeczywiście nie działa na ludzi. Ale autor zbyt mocno ściął zakręt, nie można z góry zakładać, że zwierzęcy hormon nie może działać na ludzi, ludzie przecież też zwierzęta.
Drugie co mnie uderzyło to brak czegokolwiek wprost o globalnym ociepleniu. Berezow sensownie i krytycznie ocenia alternatywne źródła energii, ale generalnie chowa głowę w piasek. Uczciwiej byłoby np. napisać, że każdy staje w końcu przed swoją ścianą i nie potrafi albo nie chce ocenić — pseudonauka czy nie. Albo nawet napisać coś bez sensu. Obawiam się najgorszego i najprostszego, choć globalne antropogeniczne ocieplenie jest niestety brutalnym faktem, to tak już obrosło pseudonauką, że złym ludziom nigdy nie zabraknie pretekstów żeby je nadal cynicznie i skutecznie ignorować. Problem stał się już zbyt poważny, żeby szczerze o nim mówić, można tylko uprawiać politykę. Choćby strusią.
No dobra, przyznaję że też kiedyś dałem się nabrać filmowi o Brockovich, choć miałem wcześniej kontakt z różnymi związkami chromu i jakoś nic mi się nie stało. Ale to było naście lat temu. Poza tym warto dać się oszukać żeby poznać mechanizm. Byle nie za często.
niedziela, 30 lipca 2017, 05:47
boża krówka
Tu wtręt dla młodych czytelników: dawno dawno temu brakowało zabawek, więc dzieci bawiły się tym co wpadło im w rączki. Bywało różnie, z drobnych zwierzątek chyba najlepiej traktowane były biedronki zwane bożymi krówkami. Z biedronką nie robiło się nic, wystarczyło wystawić palec w górę, a biedronka (dzięki naturalnej skłonności) wspinała się na jego czubek i startowała. Wędrówka biedronki była okazją do wypowiedzenia krótkiej rymowanki sprawiającej wrażenie, że mimo młodego wieku całkowicie panujemy nad sytuacją.
W wersji angielskiej jest: Ladybird, ladybird fly away home, your house is on fire and your children are gone
W polskiej natomiast: Biedroneczko leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba.
wtorek, 18 lipca 2017, 08:04
gwiazda i potęga
Uwypuklanie cudzych kłopotów i podkreślanie własnych sukcesów jest prostym i skutecznym sposobem poprawiania samopoczucia, ale oczywiście przyjemniej gdy robi to ktoś za nas, za darmo i szczerze. No i proszę: Amerykanie o Polsce: to nowa potęga, gospodarcza gwiazda!
W oryginale The Next Economic Powerhouse? Poland jest co prawda niebezpieczny pytajnik, a jeszcze dwa lata temu nie byłoby "Amerykanie" tylko "jakiś Hindus", ale i tak cieszę się jak dziecko, że polska prawica docenia to, co wpływowy wegetarianin pisze o Polsce w NYT. Zresztą Sharma już kilka lat temu zwracał uwagę na Polskę, wymieniając ją wśród sześciu podobnie obiecujących krajów: Filipin, Turcji, Indonezji, Tajlandii, Sri Lanki i Nigerii. Od dawna chwalił też małe Czechy i pewnie jeszcze kilka innych, podkreślając zarazem że BRICS są mocno przeceniane. Jak trafne są prognozy Sharmy? Najprościej rzucić okiem na to, co mówił kiedyś.
W wywiadzie dla Latitude News (LN), po datach komentarzy sądząc sprzed pięciu lat, Watch out, China and India: here come Poland and Nigeria z podtytułem Poland, Nigeria and Indonesia are poised to star in the world economy zapytany o niski poziom innowacyjności podtytułowych gospodarek Sharma (RS) uspokaja, że na to jeszcze trochę za wcześnie w krajach o tak niskich dochodach. I choć w przypadku Polski krytyka jest już częściowo uzasadniona, to ma nadzieję, że polska innowacyjność ruszy wraz z rozpoczęciem poszukiwań gazu łupkowego:
LN: Secondly, I cannot think of any innovation coming from what you call the breakout nations: Nigeria, Poland or Indonesia.
RS: It is too early. Poland, Indonesia and Nigeria are at very different per capita income and innovation levels [compared both to each other and developed nations]; at their per capita income levels you can’t expect much innovation. It is not something I would hold against them. Failures in innovation are a high-class [rich country] problem, not a low-class [poor country] problem.
In Poland’s case there is some legitimate criticism; per capita income is relatively high and innovation is low. Hopefully with the shale gas exploration [Poland is leading Europe on this] they will innovate more.
czwartek, 6 lipca 2017, 18:51
grauniad
Uparli się żeby podkreślić jak mały jest plac Krasińskich i częściowo się udało:
According to Polish press reports, Trump was enticed to Warsaw by promises of a rapturous reception. The Polish government, which paid for supporters to be bussed in from provincial areas, appeared to have delivered, as the president was greeted by a boisterous, highly partisan, crowd in Krasinski Square, one of Warsaw’s smaller public spaces.
...
Some of Trump’s supporters were also disgruntled. Most of the space in Krasinski Square, Warsaw’s fourth or fifth largest pubic space, was taken up by VIP seating and media and security zones, leaving many supporters who had been bussed into Warsaw from the countryside, perhaps early in the morning, to stand in nearby side streets.
Oczywiście podobnych jest od metra.
DODANE (8 lipca) — poprawili.









